Opis:
W powieści przeplatają się ze sobą losy trzech bohaterek, które na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Są w różnym wieku i z odmiennym bagażem doświadczeń, mają zupełnie inne zainteresowania oraz usposobienie. Tym, co je łączy, jest pragnienie posiadania rodziny, którą utożsamiają ze szczęściem. […]
Recenzja:
Swoją przygodę z panią Anetą Krasińską zaczęłam właśnie od „Marzeń Kaliny”, ale to nie jedyna pozycja, którą na pewno przeczytam. Słodko – gorzka historia trzech kobiet, jak już wiemy w różnym wieku i o różnym usposobieniu, znajduje odnośniki w naszych codziennych dniach.
Elżbieta – malarka i artystka, Lena – nastolatka, która spędza życie w rodzinie zastępczej i tytułowa Kalina, która od lat stara się o dziecko i z którą najbardziej się identyfikuję. Elżbieta zdobyła sporo mojej sympatii, szczególnie, że jest to babeczka po przejściach ze sporym doświadczeniem życiowym i w miarę trzeźwym podejściem do życia. Kaliny nie mogłabym nie lubić – w końcu jest przedszkolanką! Mimo to, chwilami miałam ochotę ją trzepnąć i powiedzieć „kurka, laska, weź się w garść, można inaczej zadbać o to, by mieć maluszka!”, szczególnie, że sama znajduję się w podobnej sytuacji. No i Lena. Sama byłam nastolatką. Sama byłam dość nieokiełznana, ale nie mogłam zrozumieć jej nienawiści(?), nie chęci do rodziny zastępczej, która wcale nie była taka zła? Rozumiem, że problemy z jej prawdziwymi rodzicami odcisnęły na niej piętno, jednak nie zmieniło to faktu, że ktoś o nią dbał, by była czysta, najedzona i interesował się jej nauką. I niesamowicie mnie wkurzała jej arogancja, ale to znaczy, że autorka świetnie stworzyła postać, za co oczywiście należą się pokłony. Nie lada wyzwaniem jest stworzyć złą postać, która na poważnie odciśnie piętno na nas.
Świetna książka z prawdziwym obrazem tego jak poważne problemy potrafią spotkać nas szaraczków. Żal, zmęczenie, brak pewności siebie i poczucia własnej wartości, adopcja i wiele innych poważnych tematów, które autorka porusza jest rzeczywiste, zgodne z prawdą, a to dodaje tylko smaku fabule. Lekki język, rozdziały podzielone na dni każdej z kobiet były świetnym pomysłem, czyta się szybko i sami nie wiemy kiedy, a zbliżamy się do końca wzruszającej i słodko – gorzkiej książki.
Cieszę się, że znalazła Pani w mojej książce tyle odniesień do własnego życia. To pokazuje, że nawet fikcja literacka może być blisko życiowych problemów. Pozdrawiam 🙂